Praca w ramach małej odskoczni od codzienności i twórczości "bardziej poważnej".
W dzieciństwie ciężko było wyobrazić sobie życie bez komiksów, które ubarwiały świat i infekowały wyobraźnię. Uwielbiałem wiele postaci, a te najbardziej ulubione rysowałem na okrągło. To była zawsze masa zabawy. Lobo był zdecydowanie moim numerem jeden. Postanowiłem przypomnieć sobie trochę tamte czasy, wrócić na chwilę do dzieciństwa w ramach kompletnego odmóżdżenia. Nawet nie sądziłem jak dobrze zrobi mi taki reset. Myślę, że będę to robił częściej.
Tak więc - oto mój hołd dla ulubionej postaci komiksowej i dla Simona Bisleya - bo
to jego Lobo jest prawdziwym Lobo. To także (a może nawet przede wszystkim) hołd dawnym czasom, dzieciństwu. Bo mogę i chcę.